Poezja „to sposób na wszystko” – mówi o swojej twórczości Magdalena Kapuścińska w wywiadzie przeprowadzonym przez uczennice II LO w Wieluniu, Julię Lesiak i Aleksandrę Lach
– O swojej poezji powiedziała Pani kiedyś: ,,Próbuję przekazać pewną wiedzę na pozór niedostępną i otworzyć czytelnikowi oczy na to, co się w nim dzieje”. Jak należy rozumieć tę „pewną wiedzę na pozór niedostępną”? Czym ma być poezja dla czytelnika w zamierzeniu Pani jako jej autorki?
– Odpowiedź na pierwszą część pytania znajdziemy w „Mojej Alchemii”- chodzi o wiedzę alchemiczną – taką wiedzę dynamiczną, tajemniczą. Moja poezja po prostu kipi symboliką i trzeba pewne rzeczy odkodować. Druga część pytania dotyczy zapewne tomiku ,,W poszukiwaniu siebie”. Wiedza oznacza tu odkrywanie swojego wnętrza poprzez podróż. Trzeba zajrzeć do własnego wnętrza, aby zobaczyć, co się w nas dzieje. Czasami jest tak, że czytamy jakiś wiersz, który nas dotyka, bo przeżywamy w tej samej chwili dokładnie to samo i to samo mamy na myśli.
– W swojej karierze pisarskiej ma Pani również utwory dla dzieci. To bardzo wymagająca grupa odbiorców, więc pisanie dla niej może okazać się niezwykłą przygodą.
– Tak ,właśnie w tej chwili otrzymałam projekt wydawniczy napisania bajki dla dzieci wraz z moją córką, która wymyśla wątki i bohaterów. Oczywiście ja ubieram to wszystko w słowa, gdyż ona nie potrafi jeszcze pisać, jest w pierwszej klasie. Pomysł na bajkę, na wątek, bohaterów jest jej dziełem. Pomogłam tylko rozwinąć tę wyobraźnię, dlatego też będzie to nasza wspólna bajka. Jest ona w tej chwili w korekcie. Miejmy nadzieję, że do końca lata książka będzie wydana. Mam też inną bajkę. Jest to baśń napisana kilka lat temu. Niestety do tej pory nie udało się jej wydać ze względu na trudności innej natury.
– Dzieci jako odbiorcy są wymagające, ale wiem, że jeżeli im się coś podoba, to innym też się spodoba. Są one najlepszymi krytykami. Jeśli im się spodoba jakiś utwór, oznacza to, że warto go przeczytać, świadomość tego daje sens pisarstwu.
– Skąd inspiracja marzeniami sennymi w jednym z tomów Pani poezji – w ,,Dzienniku słów’’?
– Większość mojej poezji to tak naprawdę inspiracja, którą biorę ze snów. Prowadziłam przez trzy lata dziennik snów, gdzie zapisywałam swoje sny, które zapamiętałam, zawsze z jakimiś datami. Potem je analizowałam, próbowałam przynajmniej, bo ja nie jestem Zygmuntem Freudem. Sen potrafiłam odszyfrować po latach, później powstawał wiersz. W snach jest coś, czego nie ma w realnym świecie. W nim nie ma bariery czasowej, bariery przestrzeni. To mnie zawsze pociągało w sensie poetyckim.
– Wśród wielu pasji ta najważniejsza, oprócz uprawiania poezji, to…?
– Lubię też pisać felietony. Jestem prozaiczką, publicystką, lubię pisać eseje. Poezja to nie jest jedyna moja mocna strona. Kiedyś też rysowałam, ale stwierdziłam, że inni robią to lepiej. Ja nie potrafię tego robić po mistrzowsku, więc doszłam do wniosku, że nie ma sensu dalej iść tą drogą. W poezji bardziej niż w rysunku odnajduję siebie.
– Poezja to wyobraźnia, wyjątkowa wrażliwość i świadomość, że słowa mają wielką moc. Czy czuje się Pani mistrzem słowa?
– Tak, czuję się. W tej chwili jestem przepełniona emocjami po występie, więc nie umiem się wysłowić… Ale poezja daje mi taką moc. Tak, myślę, że mogę z pełną świadomością i odpowiedzialnością tak o sobie powiedzieć.
– W czasach, kiedy większość sięga po literaturę lekką, Pani jest mistrzynią słowa poetyckiego, posiadającą swoich czytelników. To może dawać satysfakcję.
– Zgadza się, to daje ogromną satysfakcję, zwłaszcza bezpośredni kontakt z ludźmi, czytelnikami. Kiedyś było tak, że poetów widywało się na jakiś wieczorkach poetyckich. Ciężko było do nich dotrzeć, bo ci poeci nie przyjeżdżali do małych miasteczek. Kontakt z nimi był utrudniony. Ja takie spotkania z czytelnikami bardzo sobie cenię. Odgrywają w moim życiu szczególną rolę.
– Poezjowanie to zawód, powołanie czy sposób na życie? A może wszystko jednocześnie?
– Myślę, że po trochu wszystko. Jest to lek na gorączki, sposób uzdrowienia siebie i przepis na życie. Metoda na zabicie nudy, na wyrzucenie z siebie bólu. Myślę, że jest to sposób na wszystko. Uważam, że poezja leczy rany.
– Od kilku lat jest Pani wielunianką. Czy nasze miasto nastraja poetycko i inspiruje do tworzenia?
– Oczywiście, Wieluń sprzyja poezji. Jest pięknym miastem, bogatym historycznie, jest epicki. Jestem zachwycona, zakochana w nim i zarażam tą miłością wielu poetów. Mam nadzieję, że dzięki temu, że ich tutaj zaproszę, powstaną o tym mieście wiersze.
– Literatura, w tym poezja, to doskonałe źródło wiedzy o świecie i człowieku. Każdy w niej jak w lustrze może zobaczyć siebie. Które z refleksji zawarte w swoich lirykach uważa Pani za najważniejsze przesłanie dla ich odbiorców?
– Poezja jest niejako nośnikiem historii człowieka, jego losu. Spełnia istotną rolę w kształtowaniu kultury człowieka.
– Młody człowiek uczy się także od innych. Jakie wskazówki dałaby Pani poetom robiącym pierwsze kroki, jeszcze nieśmiałym i obawiającym się pokazać swoje wiersze innym?
– Myślę, że nie ma się czego bać… Jednym się podoba, drugim nie. Nie wolno się przejmować. To nie jest twórcza krytyka, jeśli ktoś stwierdza, że coś jest nieładne. Jeżeli krytyka nie jest konstruktywna, merytoryczna, to nie należy się nią przejmować. Uważam, że najważniejsza jest ciężka praca… Potrafiłam jeden wiersz poprawiać siedemdziesiąt razy… Przeczytać go głośno za każdym razem i wprowadzać poprawki tak długo, aż ,,płynął”… By był zrozumiały, prosty, czytelny dla innych…
– Dziękujemy za rozmowę.
– Ja również dziękuję.
Wywiad przeprowadziły: Julia Lesiak i Aleksandra Lach